W drodze na Św. Górę Grabarkę - dzień czwarty

Data:14.08.2014 r.

  • Foto: Adam Matyszczyk

    Foto: Adam Matyszczyk

Wstając rano nie sądziłem że to będzie najprzyjemniejszy jak dotąd etap. 
O 7 zbieramy się w cerkwi na Św. Liturgii. Prawie wszyscy przystępują do sakramentów spowiedzi i Eucharystii. – Bardzo się cieszę, że tak licznie przystąpiliście do tych sakramentów – powiedział w okolicznościowym kazaniu ks. Marek Kozłowski. – Każdy z Was idzie w jakiejś intencji. Prosicie Boga o łaskę. W chwili przyjęcia Eucharystii stajecie się świętością i w szczególny sposób z Bogiem się łączycie. Jestem przekonany, że on wysłucha waszych próśb.

Podchodzę do Pana Ignacego z Sokółki. Osoby cieszącej się wśród pielgrzymów ogromnym szacunkiem i autorytetem. Nikt, kogo pytałem nie potrafił odpowiedzieć, która to już z kolei pielgrzymka pana Ignacego.  Z resztą on sam też ma z tym problem. - Tak naprawdę już nie pamiętam, który raz idę – mówi. Będzie coś koło 17, w tym raz rowerem – uśmiecha się. – Moja mama kiedyś chodziła, razem z Panią Leszczyńską i Panią Borysową – wspomina. Gdy mama zachorowała i mimo wszystko koniecznie chciała iść, przekonałem ją by jednak została w domu i że ja pójdę za nią. Tak to się właśnie zaczęło. Teraz już nie wyobrażam sobie, że pewnego roku mógłbym nie pójść. To jest coś pięknego. Niespotykana i niepowtarzalna duchowa atmosfera. Nie da się tego z niczym porównać. Zmęczenie owszem jest, ale gdy po kilku dniach marszu docierasz na świętą Górę, czujesz jakby Cię skrzydła niosły – dodaje. – W tym roku idę w intencji mojej nowonarodzonej wnuczki Niny – kontynuuje. W sobotę będzie miała 4 tygodnie. Poza tym idę też dla syna, który za kilka miesięcy bierze ślub. Ma bardzo fajną dziewczynę. Chciałbym, by im się w życiu ułożyło.

Kwadrans po 9 wyruszamy w kierunku Bernadzkiego Mostu i dalej trasą na południowy zachód. Idziemy malowniczą drogą przez las, osłonięci przed słońcem piękną soczystą zielenią. Krzyż, który znowu niosę wydaje się być lżejszy niż poprzednio. – O tak to ja bym mogła iść całą drogę – komentuje idąca za mną starsza Pani.  

W samo południe docieramy do Borysówki. Wita nas ks. Jerzy Kos i zaprasza na obiad. – Sam Jezu Chryste pobłogosław pokarm spożywającym go sługom Twoim albowiem święte jest imię Twoje Ojca i Syna i Ducha Świętego, teraz i zawsze i na wieki wieków amen – błogosławi przygotowany posiłek ks. Marek. Mamy półtorej godziny wolnego i sporo sił, a na placu, na którym się zatrzymaliśmy jest bardzo przyzwoite boisko do siatkówki. Z dodania tych czynników wynik mógł być tylko jeden – mecz. Przy tak entuzjastycznym dopingu wynik nie miał większego znaczenia. Warto jednak dodać, iż młodość wygrała z doświadczeniem.

O 13.30 zbieramy się w dalszą drogę. Zgodnie z planem idziemy w kierunku Wasilkowa. Ok. 2 km. przed Kotówką przyjeżdża do nas ks. Włodzimierz Misiejuk. Robimy krótki postój. Ks. Włodzimierz podchodzi praktycznie do każdego, pyta o zdrowie, o to jak się idzie. To i tak był najprzyjemniejszy jak dotąd etap, ale wizyta naszego proboszcza była dodatkowym pozytywnym impulsem.

Ruszamy dalej. Po blisko 2 godzinach marszu docieramy do Nowoberezowa. Na skraju wsi wita nas ks. Jan Kazimiruk w otoczeniu miejscowych parafian. W uroczystej procesji idziemy w kierunku cerkwi. Po modlitwie zostajemy zaproszeni na poczęstunek. Korzystając z półgodzinnego odpoczynku na pięknym przycerkiewnym placu, ks. Justyn proponuje drugą odsłonę „100 pytań do”. – Czy możliwa jest modlitwa 24 godziny na dobę, 365 dni w roku – czyta z jednej z kartek. – Tak – odpowiada. Jeśli to co robimy, robimy na chwałę Bożą to jest to nasza modlitwa. Pamiętajcie o tym bo tylko takie czyny mają sens – poucza. – Jak wygląda piekło – odczytuje kolejne pytanie. – Nie wiem, nie byłem tam. Ale wiem, jak piekło wytłumaczyć – dodaje. – W najprostszy sposób. Piekło, to brak Boga. Na twarzach słuchających go pielgrzymów widać zrozumienie.

Do końca etapu pozostało 7 km, więc kilka minut przed 18 ruszamy w dalszą drogę. Półtorej godziny później zatrzymujemy się w Jagodnikach. Modlitwy przy przydrożnych krzyżach oświetlonych pięknym zachodzącym słońcem były zwieńczeniem  tego przyjemnego dnia. Mimo obaw o miejsca noclegowe, ostatecznie wszyscy znaleźli dach nad głową. Dziś po prostu wszystko musiało się udać. Oby jutro też tak było.

 

Adam Matyszczyk

Script logo