W drodze na Św. Górę Grabarkę - dzień trzeci

Data:14.08.2014 r.

  • Foto: Adam Matyszczyk

    Foto: Adam Matyszczyk

Pada deszcz. Bez przerwy od wczorajszego wieczoru. Spoglądam na zegarek, jest 6.10. Domownicy wspominają burzę, która przeszła o 3 w nocy. Wychodząc dziękuję za nocleg. W pomianniku dopisuję: Lidii, Wiktora, Katarzyny, Jana …

Dziś rozpoczyna się post przed świętem Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny, dlatego przed wyjściem odprawiony został molebień z małym poświęceniem wody. Wszyscy zbieramy się przy krzyżach w środku wsi. Kiedy ks. Tomasz Łotysz z Gródka zanurza krzyż w przygotowanych uprzednio wiadrach z wodą, zza chmur przebłyskuje słońce. Do końca dnia nie spadnie już ani jedna kropla deszczu.

Po nabożeństwie udajemy się na wspólne śniadanie. Tak się złożyło, iż tego dnia przypadały urodziny Mariny, Białorusinki z Mińska, która idzie z nami od Sokółki. Tort zastąpiliśmy pączkiem ze świeczką, po zdmuchnięciu której odśpiewaliśmy jubilatce radosne mnohaja lieta. Gdy już mieliśmy wychodzić, jedna z mieszkanek wstała i ze łzami w oczach dziękowała nam za to, że odwiedziliśmy Mieleszki. – To dla nas wielki zaszczyt – powiedziała. Módlcie się i nie zapominajcie o nas – dodała.

Ela – odpowiedzialna za rejestrację pielgrzymów, wypisuje kolejnych 8 plakietek. O 10.45 ruszamy w drogę. Przed nami 12 km bardzo trudnej trasy, którą nie przejedzie towarzyszący nam bus. Będziemy zdani tylko na siebie i na to, co ze sobą zabierzemy. Po ok. 2 kilometrach zawracam. Nie jestem w stanie iść dalej. Matuszka Joanna Maksymowicz-Jaroszuk, odpowiedzialna za opiekę medyczną, opatruje mi ranę na nodze. W pobliskim Michałowie udaje mi się kupić sandały i tak przygotowany czekam w okolicy Podozieran na pielgrzymów, którzy ten odcinek pokonują beze mnie.

O 13.30 na horyzoncie pojawiły się drewniane krzyże. Przed nimi radiowóz Straży Granicznej. – W dużej mierze to dzięki pogranicznikom udało się nam wyznaczyć i przejść ten odcinek – mówi ks. Justyn Jaroszuk. - Nieoceniona w tym zasługa komendanta Placówki w Bobrownikach, majora SG Zbigniewa Awdzieja oraz jego zastępcy, majora SG Tomasza Ciełuszeckiego. Jestem im za to bardzo wdzięczny  – dodaje.

- To był zdecydowanie najtrudniejszy etap – relacjonuje Agnieszka. Musieliśmy zrobić aż 3 postoje. Droga była bardzo wąska i miejscami grząska. Bardzo się cieszę, że mamy to już za sobą – dodaje z ulgą. Swoją przygodę z pielgrzymowaniem rozpoczęłam 10 lat temu z parafią Zmartwychwstania Pańskiego w Białymstoku – wspomina. W tym roku zdecydowałam się jednak iść z Sokółką. Kilka kilometrów więcej nie zniechęciło mnie zupełnie. Nie znając nikogo chciałam „nieść” swoją intencję. Jaką? Chcę podziękować Bogu za zdrowie swoje i swoich bliskich.

Dołączam do pozostałych 62 osób i ruszamy dalej. W Juszkowym Grodzie wita nas ks. Sławomir Tofiluk. Mamy pół godziny odpoczynku, podczas którego ks. Justyn odpowiada na pytania w ramach tradycyjnego już „100 pytań do”. Na pytania, zarówno na te śmieszne jak i poważne, ks. Justyn odpowiada treściwie i rzeczowo, nie zapominając przy tym o morale, który jest wskazówką dla słuchającej go młodzieży. - Czy to prawda, że po wyświęceniu na batiuszkę szybciej rośnie broda – czyta z jednej z kartek. – Nie – odpowiada z uśmiechem. – Po prostu niektórzy duchowni rzadziej się golą – dodaje.

Mamy 2 godziny spóźnienia. O 16.30 docieramy do Bondar, gdzie szybko jemy obiad i ruszamy w kierunku Lewkowa Starego. Po drodze zatrzymujemy się na kwadrans w Michnówce i Nowej Łuce. Te miejscowości przynależą już do diecezji Warszawsko-Bielskiej.

Do Lewkowa docieramy kilka minut przed 20, dwie i pół godziny po czasie. Wchodzimy do cerkwi. Duchowni odczytują modlitwy wieczorne. Kilka minut zajęło ustalenie kto gdzie nocuje. Chętnych do przyjęcia pielgrzymów było więcej niż pątników. Na kolację zaprasza nas ks. Leonidas Jankowski. – Jestem tu proboszczem od 38 lat – mówi. Kiedy tu przyszedłem parafia liczyła 575 rodzin – opowiada. Na jej terenie było pięć szkół podstawowych, w których uczyło się ponad 600 dzieci. Obecnie pozostało zaledwie 250 rodzin – 460 parafian.

Idziemy spać krótko przed północą. Jutro ma być już łatwiej, mimo, iż do przejścia mamy 28 kilometrów.

 

Adam Matyszczyk

Script logo