W drodze na Św. Górę Grabarkę - dzień 6

  • Foto: Adam Matyszczyk

    Foto: Adam Matyszczyk

Tegoroczną relację z naszej modlitewnej wędrówki rozpocząłem cytatem i cytatem chciałbym ją zakończyć, bo któż jak nie ojciec duchowy prawosławia w Polsce, lepiej odda istotę naszej drogi i tej pątniczej i tej naszego ziemskiego życia.

„Bracia i siostry, przyjaciele, wykorzystajcie swój pobyt w tym świętym miejscu, tak ważnym dla nas w Polsce ale i dla całego prawosławia (…). Powinniście dążyć ku temu, by cerkiew prawosławna - gdzie by ona nie była, dla każdego wierzącego człowieka była matką, tak jak ojcem jest Bóg. By jej autorytet budowany był na wierze. Jeśli tak będziemy postępować, Chrystus Zmartwychwstały zawsze pomoże ludziom wiary. I tak jak wyciągał rękę do topiącego się apostoła Piotra, tak dziś wyciąga rękę do was, mówiąc: "Nie bój się, ja jestem z tobą". On ci pomoże, On ci da energię, On ci okaże wszelaką pomoc, kiedy będzie trudno (…). Zamiast być razem z Chrystusem, zbyt często szukamy w miejsce Jego czegoś bardzo ludzkiego. I to jest przyczyna upadku wiary i upadku człowieka. Bóg daje nam moc i radość, Bóg doświadcza, lecz poprzez doświadczenie i trudy poznajemy naszą wierność (…). Zawsze wśród tych doświadczeń zjawiały się jednostki, które były światłami dla bojących się. Dzięki nim jesteśmy my. Cerkiew przetrwała i będzie trwać dzisiaj, jutro i na wieki i do końca świata. Tak będzie, bowiem Chrystus kocha nas i my kochajmy Chrystusa. Wzmacniajcie się i wzbogacajcie poprzez te momenty, te chwile, które będziecie spędzać dziś, jutro i po jutrze na tym świętym miejscu. Wy jesteście żywym organizmem naszej Cerkwi, wy jesteście jej przyszłością, a skoro wy jesteście tu, to znaczy, że Cerkiew żyje".
(Metropolita Sawa, św. Góra Grabarka 24.05.2019 r.)

O poranku idziemy do cerkwi i podchodzimy do Priczastia - praktycznie wszyscy. Przecież nikt tu nic nie musi, nikt nikomu tu nic nie każe, a mimo to wewnętrznie czujemy, że tak trzeba, że powinniśmy. Chcemy, by u kresu modlitewnej wędrówki nasze serca były czyste. To z szacunku do religii, z szacunku do Cerkwi, z szacunku do Boga i z szacunku do siebie nawzajem. W oczekiwaniu na spowiedź podchodziliśmy do siebie, podajemy dłoń prosząc: - Prosti mnie hresznomu. - Boh prostit - słyszymy w odpowiedzi. Nie da się opisać słowami tego, co zrobił dziś chór dyrygowany przez lektora Michała Warszyckiego. No bo jak opisać muzykę nie pokazując partytury? A jeśli nawet bym to zrobił, to sądzę, że i tak nie oddałyby one wiernie dzisiejszej interpretacji tej modlitwy. Dość powiedzieć, że widziałem łzy wzruszenia. Mimowolnie, cieknące po policzkach łzy wzruszenia młodych ludzi, bo usłyszeli śpiew tak piękny, jakby sam Bóg do nich przemówił.

Dziś nie musimy się spieszyć, gdyż ostatni etap to zaledwie 14 km. Po nabożeństwie o. Cezary zaprosił nas na śniadanie, przygotowane przez parafian. Spożywamy je pod pięknym błękitnym niebem przy równie pięknej telatyckiej cerkwi. Na krzyżach wypisujemy imiona naszych bliskich, to za nich niesiemy modlitwę. Żegnając gościnne Telatycze wyruszyliśmy w kierunku Świętej Góry. Dokonało się, to jest największa pielgrzymka od wielu lat. 135 osób, w tym prawie 30 dzieci, maszerując niosło na ustach rytmiczny śpiew „Preswiataja Bohorodice spasi nas, Isusie Synie Bożyj pomiłuj nas ”.

Ostatni postój to tradycyjne już lasek nieopodal Świętej Góry. To czas na ostatnie przygotowania, zmianę ubrania, szybki posiłek no i oczywiście ostatnią pamiątkową fotografię. Dwieście, może trzysta metrów dalej jest już mur okalający sanktuarium, widać z daleka kopuły na cerkwi. Śpiewając troparion święta Przemienienia Pańskiego wspinamy się po kamiennych schodach i klękamy, by te ostatnie z ostatnich metrów przejść na kolanach. To nasza najżarliwsza modlitwa. Chyba wszystkie oczy, w które w tym czasie spojrzałem były zaszklone od łez. Ale to nie były łzy bólu a łzy szczęścia i radości.

Tak, doszliśmy na Świętą Górę Grabarkę. I nie liczyło się już, czy ktoś szedł od początku, czy dołączył po drodze, jak duży niósł krzyż i czy w czasie drogi, ze zmęczenia musiał kilometr podjechać samochodem. Nie miało znaczenia kto ile razy okrążył preobrażeńską świątynię. Doszliśmy - wszyscy. Poszliśmy też postawić przyniesione krzyże. Wśród tysięcy innych, przynoszonych tu od setek lat, pozostały też te nasze, wszystkie razem - symbol naszej jedności. Czynu ich poświęcenia dokonał o. Włodzimierz Misiejuk, który jak co roku przyjechał specjalnie by nas powitać.

Cudowną chwilą jest pożegnanie. Tu od lat nic się nie zmienia i zapewne nigdy nie zmieni. Setki wyciągniętych rąk, łzy, uściski, podziękowania, gratulacje i powtarzająca się obietnica. – To nie ostatni raz, za rok, tak za rok znów się spotkamy! Koniec tegorocznej drogi jest więc początkiem następnej. Nie przyszliśmy tu przecież ażeby spocząć na laurach lecz żeby iść dalej - ku zbawieniu.

Pielgrzymka nie mogła by się odbyć, gdyby nie opatrzność Boża. Bóg dał nam możliwość, by z wolnej woli wyruszyć w błogosławione przez Niego święte miejsce. Nie mogła by się odbyć bez błogosławieństwa metropolity Sawy i władyki Jakuba. Dziękujemy za arcypasterską opiekę nad nami. Pielgrzymka nie mogła by się odbyć, gdyby nie organizator. Dziękujemy ojcze Justynie! Choć czasami przychodzą gorsze chwile, a z nami pielgrzymami nie jest łatwo, mamy nadzieję, że za rok, 12 sierpnia, po raz kolejny wypowie ojciec słowa „No moi drodzy ruszamy”. Dziękujemy też Danielowi Szczurko, który był prawą ręką o. Justyna i włożył ogrom pracy i czasu, by ustalić trasę oraz sprawnie nas po niej przeprowadzić. Dziękujemy Oli Kiszkiel za organizację zapisów a także chłopakom ze służby porządkowej. Pawle, Stefanie, Dominiku, Jakubie, Darku – przy was czuliśmy się bezpieczni. Pielgrzymka nie mogła by się odbyć bez kapłanów, którzy szli z nami krok w krok, modląc się po drodze, którzy sprawowali nabożeństwa i w imię Boga wysłuchiwali naszej spowiedzi. Dziękujemy o. Marku, o. Piotrze oraz wszystkim duchownym, których spotkaliśmy na swej drodze. Pielgrzymka nie mogła by się odbyć gdyby nie wy drodzy pielgrzymi. Bo cóż by to była za pielgrzymka, gdyby szli w niej tylko duchowni. W końcu pielgrzymka nie mogła by się odbyć, gdyby nie ludzie dobrej woli, którzy wspierali jej organizację. Dziękujemy firmie Metal Fach za udostępnienie busa, dzięki któremu możliwy był transport naszych bagaży. Dziękujemy też Piotrowi Kalenikowi za zapewnienie auta zabezpieczającego i logistycznego.

Doszliśmy na św. Górę Grabarkę i dziękujemy Ci, Boże - dobrze jest nam tu być.

 

Adam Matyszczyk

Script logo