Pierwszy piątek Wielkiego Postu - oświęcenie koliwa

  • Foto: Adam Matyszczyk

    Foto: Adam Matyszczyk

W pierwszy piątek Wielkiego Postu, w naszych cerkwiach oświęcane było koliwo. Tradycja ta odnosi się do wspomnienia św. męczennika Teodora Tyrona (spalonego na stosie w 306 r.) i prześladowania chrześcijan za czasów cesarza Juliana Apostaty (362 r.). Władca ten nakazał skrapiać krwią zwierząt ofiarnych żywność, aby uniemożliwić wyznawcom Chrystusa przestrzeganie pierwszego tygodnia Wielkiego Postu. Święty Teodor zjawił się we śnie biskupowi Konstantynopola Eudoksjuszowi i nakazał, żeby chrześcijanie nie kupowali żywności, lecz jedli pszenicę z miodem i jagodami.

Przypomnijmy zatem na czym polega sztuka przygotowania koliwa. Aby przyrządzić tę potrawę będą nam potrzebne:

  • kasza pszeniczna lub orkiszowa
  • miód
  • skórka pomarańczowa
  • suszone morele
  • ananas
  • rodzynki
  • żurawina
  • inne owoce, według uznania

- W zasadzie potrawę tę powinno się gotować od podstaw, dodając do gotującej się kaszy najpierw sporą ilość miodu, a w dalszej kolejności pozostałe składniki. Przy końcu gotowania można dodać też odrobinę wina, by subtelnie wzbogacić smak. Następnie warto umieścić naczynie w ciepłym miejscu, by pozwolić kaszy nieco spęcznieć, a co za tym idzie, wchłonąć miód wraz z wywarem z owoców i winem. Tak przygotowane koliwo będzie miało pożądaną, gęstą konsystencję - tłumaczy dziekan okręgu sokólskiego o. Włodzimierz Misiejuk. - Przygotowując koliwo z już ugotowanej kaszy - np. tej w foliowych woreczkach, trudno będzie taką konsystencję uzyskać. Pomóc może odstawienie potrawy na jakiś czas w ciepłe miejsce, by składniki choć trochę mogły się wzajemnie przeniknąć i wymieszać. Niemniej nie należy się tym zrażać, gdyż nawet w nie do końca zwięzłej konsystencji koliwo jest naprawdę pyszne - dodaje.

Jak tłumaczył o. Włodzimierz, koliwo powinno się przygotowywać nie tylko w Wielkim Poście, lecz na każdą panichidę.

- Czy jest to modlitwa w 40 dni po śmierci, czy w kolejne rocznice, przygotowane koliwo błogosławi się, by później wspólnie spożyć, jako pierwszą potrawę - analogicznie jak kutię podczas wigilii. Koliwo jest bowiem symbolem Zmartwychwstania. Ziarno rzucone w ziemię - kiełkuje, dając początek nowemu życiu. Tak też wspominając zmarłych, ich bliscy spożywają kaszę - czyli przetworzone ziarno, mając nadzieję na zbawienie i zmartwychwstanie. W moich rodzinnych stronach, na panichidzie zawsze stało kilka misek z koliwem. Na koniec nabożeństwa duchowny je błogosławił, a wierni wraz z prosforą zabierali do domów i wspólnie spożywali. Generalnie nasi przodkowie zawsze dzielili się kaszą z innymi ludźmi, prosząc o modlitwę za swoich bliskich. Był to też gest dobroczynności - opowiadał duchowny.

Skoro tradycja ta przetrwała do czasów nam współczesnych, z całą pewnością warto ją podtrzymać i przekazać potomnym. W cerkwi św. Aleksandra Newskiego w Sokółce, koliwo oświęcane było dziś po wieczornej krestnej pieśni. Potrawę przygotowali zarówno wierni, jak też podopieczni o. Łukasza Ławreszuka, na specjalnie przygotowanych warsztatach. Po nabożeństwie można było spróbować każdej z nich, a także zabrać do domu i podzielić się z bliskimi oraz rodziną.    

 

Adam Matyszczyk

Script logo