Święto parafialne w Nowowoli

  • Foto: Adam Matyszczyk

    Foto: Adam Matyszczyk

Nie zapominamy o swoich przodkach, nie zapominamy o rodzicach i o domu. Wracamy do nich nawet wtedy, gdy zasnęli już w oczekiwaniu na zmartwychwstanie. Pamiętają też parafianie z Nowowoli, którzy jak co roku jadąc do kaplicy na patronalne święto, pochylili też głowę nad rozsianymi wokół świątyni grobami. Zapalili znicze, położyli kwiatek i zmówili pacierz, jak ich za młodu nauczono, po czym podali karteczkę z ich imionami, uczestnicząc wspólnie w Boskiej Liturgii.  

Dzień wspomnienia Wszystkich Świętych to tradycyjna już okazja do wspólnej modlitwy w niewielkiej cerkiewce gdzieś na uboczu, która raz do roku tętni życiem, niczym dom na wsi, gdy do siwych już staruszków zjeżdżają na świąteczny obiad wszystkie dzieci wraz z wnukami i prawnukami. To radość dla wszystkich i chwile, które chce się pamiętać w te dni, które spędzają sami.    

Filialna kaplica w Nowowoli - stojąca na kolonii ziem Gminy Janów, tylko na pozór jest osamotniona. Pierwsza cerkiew stała tu już dużo wcześniej, poświęcono ją w 1908 r. Nie przetrwała zawieruchy wojennej, jednak na jej zgliszczach - dużo później, powstała nowa świątynia, zbudowana przez mieszkańców, pomimo nieprzychylności ówczesnych władz, deficytu materiałów budowlanych i braku fachowców. W ramach otrzymanego od poprzedników powiernictwa, proboszcz prowadzi coraz to nowe prace, by to co przyjął w duchu wiary, oddać potomnym jeszcze piękniejsze i jeszcze dostojniejsze.  

- Prawdę mówiąc, oprócz ścian trzeba było tu poprawić niemal wszystko. Najpierw konieczna była wymiana dachu, gdyż stara blacha i jej niezbyt szczelne wykończenie, skutkowało dużymi przeciekami, powodującymi nawet zwarcia w instalacji elektrycznej. Następnie wymieniliśmy drzwi, później okna. Zauważyliśmy też, że w całej świątyni zmurszała drewniana podłoga i nie obejdzie się bez jej odbudowy. Wspólnymi siłami zrobiliśmy więc nową, betonową z odpowiednim wykończeniem. Obiektywne spojrzenie na drewnopodobne płytki w nawie głównej i granitową podłogę w części ołtarzowej, równe i pomalowane ściany oraz ładny kasetonowy sufit, nasunęło myśl, iż brakuje tu czegoś jeszcze. Mowa oczywiście o ikonostasie, który zwieńczył by całość prac we wnętrzu kaplicy. Przy tego rodzaju inwestycjach chcieliśmy rzecz jasna, by wkomponował się w całość wystroju. Nie obyło się przy tym bez trudności. Ikonostas powstawał w Poczajowie i międzynarodowa sytuacja sprawiła, iż jego wykonanie, a tym bardziej dostarczenie do Polski, znacznie się przeciągnęło. Samo złożenie i dopasowanie elementów do ścian trwało już tylko tydzień. Widzimy też nowy okład na ołtarz i żertwiennik, które to także wykonano na Ukrainie, jeszcze za nim zamówiliśmy ikonostas. Bóg chciał, że wszystko pasuje do siebie jakby było wręcz projektowane na jeden wzór - wyjaśniał proboszcz. 

Nowy Ikonostas wierni widzieli już przed rokiem, zgromadziwszy się na jego poświęceniu w ramach dekanalnych obchodów 100-lecia autokefalii Cerkwi w Polsce. Dziś jednak można był na spokojnie przyjrzeć się jego architektonicznej kompozycji, misternie rzeźbionym detalom oraz pięknym ikonom. Każda tego typu inwestycja wiąże się z dużym nakładem finansowym. Nie inaczej było i w przypadku kaplicy Wszystkich Świętych. Prace rozłożono więc w czasie, by pogodzić wydatki remontowe z bieżącym funkcjonowaniem parafii.   

- Nie udało by się tego wszystkiego zrobić wyłącznie z ofiar tej bardzo małej i nieco autonomicznej cześci naszej parafii, choć ich zaangażowanie i wkład są znaczne i co ważne - bardzo motywujące. Obecnie terytorialnie to tylko 10 domów z ponad 160, które były przed I Wojną Światową. Z Bożą pomocą i funduszami z innych miejsc jednak się udało, w rezultacie czego kaplica jest teraz zupełnie inna i jeszcze długo posłuży wiernym. Każdy nasz trud, każda nasza cegiełka jest małym dziełem wnoszonym do tej bogatej skarbnicy, obecnie już 100-letniej - w kontekście naszej autokefalii, ale też dłuższego okresu istnienia prawosławia na tych terenach - dodał z zadowoleniem o. Włodzimierz.

Zwieńczeniem uroczystości była procesja, po której odsłużono też panichidę. W słowie skierowanym do zgromadzonych proboszcz mówił o świętości, której często szukamy gdzieś daleko, a paradoksalnie jest ona tuż obok - na wyciągnięcie ręki.

- Świętość wydaje się nam bardzo daleka. Często jeździmy z pielgrzymkami, szukamy relikwii, poznajemy historię życia pewnych ludzi. Zastanówmy się jednak przez chwilę, skąd pochodzimy, gdzie są nasze korzenie? Jak daleko sięgamy pamięcią wstecz, wspominając naszych przodków? Pamiętamy rodziców, dziadków może jeszcze pradziadków i to wszystko. Musimy sobie jednak uświadomić, że gdyby nie te wcześniejsze pokolenia, nas by tu nie było. Nie wolno nam zapomnieć o swoich przodkach, nie wolno zapomnieć o tym, co oni wnieśli w życie Cerkwi, w nasze życie. Niestety tak jest, że pamięć o naszych przodkach ulatuje gdzieś w ferworze codzienności. Szkoda nam czasu, by odwiedzić wiekowy grób kogoś, kogo przecież nie znamy. Ich historii nie przekazują nam rodzice. Dziadkowie nie mówią, że też mieli swoich dziadków i nie opowiadają o ich życiu, o dokonaniach. A przecież to oni musieli uciekać przed wojną i tysiące kilometrów od domu nie zapomnieli o wierze. To oni, powróciwszy na te ziemie i nie mając co jeść, walczyli o każde ziarno, o każdy bochenek chleba. Ciężko pracowali, by wyżywić swoje dzieci oraz wnuki. To oni, mimo tak trudnych czasów, budowali tę świątynię i wiele innych świątyń, przekazując wiarę kulturę i tradycję potomnym. Skoro my dziś nadal tę tradycję, tę kulturę i nade wszystko wiarę ciagle mamy, to jest to ich zasługa i w tym jest ich świętość. Szukamy jej gdzieś daleko, tym czasem świętość mamy tu wokół. Za to wszystko co dali nam nasi przodkowie, poświęćmy im chociaż chwilę i od czasu do czasu przyjdźmy ich odwiedzić, pochylmy głowię i podziękujmy Bogu za to, ze byli i za to kim dzięki nim my dziś jesteśmy - powiedział duchowny, dziękując wszystkim zgromadzonym za dzisiejszą wspólną modlitwę.

Świętowanie kontynuowano na pikniku, przygotowanym nieopodal cmentarza, przy współpracy parafian i Bractwa Cerkiewnego Św. Spirydona. To zapoczątkowane przed rokiem spotkanie, staje się powoli lokalną tradycją, jednoczącą miejscowych i przyjezdnych, starszych i młodszych. Łączącą we wspólnej wierze i wspólnej pamięci, o wszystkich... o wszystkich świętych.   

Adam Matyszczyk 

Script logo